poniedziałek, 31 marca 2014

KOCHAM WAS :)

Hahahaha ♥♥ Jak ja Was kooocham!

Muszę się chyba przyzwyczaić, że będziecie tak szybko nabijać komentarze :D

Jak zwykle zaskoczenie! Dlatego, baardzo Was przepraszam i postaram się dodać nowy rozdział do piątku :)

Bardzo dziękuję, za pomoc w promowaniu bloga :) Niezmiernie mi miło, że ktoś inny jeszcze to komentuje :)

Nie chcę Was smucić, ale to opowiadanie ma tylko 10 rozdziałów, więc zostały jeszcze trzy, bo jego autorka nie dodaje nowych postów :( Przykro mi z tego powodu...

Odpowiem na pytania za chwilę, albo pod nowym rozdziałem :D Specjalnie dla Niki ;D

Kocham Was tak strasznie, że akljkenjkjfuihetjknkcw  ♥♥♥

Do następnego,

Kaśka :) xx




+ Przepraszam, że nie dodaję go teraz, ale na bloga weszłam dzisiaj, bo nie mogłam zrobić tego wcześniej. Sytuacja rodzinna :/ Przepraszam! Kochaaam Was <3


+ DODAWAJCIE W KOMENTARZACH SWOJE OPOWIADANIA/ TŁUMACZENIA!! DODAM JE DO LISTY <3

poniedziałek, 17 marca 2014

Six.

-Po prostu przejdźmy do sedna- mruczała swoim cynicznym głosem. Odskoczyłem słysząc jej syczący głos, taki zmysłowy, seksowny. Ale niezaprzeczalnie zdesperowany.
-Jamie...- ciągnąłem. Jej włosy były spięte w staranny, wysoki kucyk. Ubierała swój strój cheerleaderski, czarny i czerwony ładnie ją ubierał. Kolory piekła. Mrugała rzęsami czekając na odpowiedź. Jej oczy były lodowate i zimne.
-Czego chcesz?- zapytałem bardziej surowo, niż pierwotnie chciałem.
-Słyszałam, że jesteś zakochany w kochanej Carze, wszystko tak nagle. - uśmiechnęła się, zamykając drzwiczki mojej szafki swoją filigranową dłonią. Przechyliła głowę, jej diabelski uśmieszek ciągle był przyklejony do jej twarzy. Spojrzałem na podłogę, potem znów na jej lodowate oczy, łapiąc ostre spojrzenie, białe cheerleaderskie buty.
Mieliśmy historię. Jamie Nickelson i ja. Pieprzyliśmy się, ale to nic poważnego. Ma złe usposobienie, złośliwa, blond suka z wszystkich właściwych stereotypów. Ma długie, blond włosy, nowy strój cheerleaderki, opalone nogi i dobrą postawę (?). Była popularna, z wszystkich złych powodów.
Była chrześcijanką, bardzo religijna, więc nigdy nie przeszła do drugiej bazy.
-Być może- odparłem chłodno. Zrzuciłem jej rękę z mojego ramienia.
-Co z tobą? - jej oczy, jakby przygotowywały się na swego rodzaju walkę.
-Chodzą plotki, że wychodzicie w piątek.- powiedziała zupełnie nie zważając na moje pytanie. Uśmiechnęła się pokazując swoje perfekcyjnie białe zęby.
-Jak twoja umówiona randka zabawy?
Przewróciłem oczami.
-Jest sedno tej rozmowy?-syknąłem. Tym razem zabrzmiałem jak chuj, i mnie to nie obchodziło. Powoli działała mi na nerwy. Przyszedłem do szkoły w dobrym humorze, i w jakiś sposób, Jamie znalazła sposób, żeby wszystko spieprzyć.
-Czy ona wreszcie wygasła?- powiedziała bez tchu, zakrywając usta dłonią, uważając by nie rozmazać błyszczyka na jej pulchnych, różowych ustach.
Wyczuła, że chcę od niej odejść, chwyciła mój łokieć. - Rzuć ją i zapomnij o niej... Ty i ja wiemy, że nie jest... odpowiednia, do potrzeb, które muszą być zaspokojone. Mam rację? - wyszeptała sugestywnie, kręcąc się wokół mnie. Jej ręce spoczywały na mojej skórzanej kurtce, teraz na moim ramieniu.
-Od kiedy jesteś odpowiednia? Co się stało ze studiowaniem Biblii, co kochanie? - zapytałem drwiąco, licząc na to, że uzyska odpowiedź. Byłem zakochany w Jamie na kilka sekund, rzeczywiście zawsze chcę Carę. Ta rozmowa z upływem czasu coraz bardziej traciła sens.
-Powiedzmy, że w moim sercu nastąpiła zmiana.- uśmiechnęła się zalotnie.- I powiedzmy sobie szczerze, Cara naprawdę nie jest dobra dla takiego wyzwania.- powiedziała z przymrużeniem oka- Mówię ci dla twojego dobra.- powiedziała 'słodko'. Pozwoliła jej blond kucykowi się trochę pohuśtać. - Kiedy rzucisz ten pomysł z łamaniem małej dziewczynki, znajdź i przyjdź do mnie. Pocałowała mnie w policzek, po czym odwróciła się na pięcie i kołysząc biodrami, odeszła.
Może Jamie miała rację. Może marnowałem swój czas. Jamie chętnie się mi oferuje, a ja walczę o dziewczynę, która nie widzi we mnie nic innego niż szkodnika. Jamie była seksowną, blondynką, i mimo, że każdy chciał z nią spróbować na tylnych siedzeniach, ja nie czułem czegoś do niej.
Tak, była gorąca. Ale inaczej, naprawdę nie przyciągało mnie to co robiła. Cara? Oh, Cara... to inna historia. Mogła patrzeć w moją stronę i to ja mogłem mieć omdlenia. Zrobiła coś poza moją kontrolą, że czasami nie miałem pojęcia jak na to odpowiedzieć.
-Pięknie, prawda? - uśmiechnęła się przechylając głowę i patrząc tęskno w okno. Choć mówiła o deszczu, który nagle zaatakował Kalifornię, a ja mówiłem o sytuacji, w której byłem. 
Staram się nie brzmieć jak soczysta, nastolatka, gdy mówię o chwilach, które mogę podzielić z Cara Torres, ale za każdym razem kiedy to robię, to jest dokładnie to, co wychodzi. 
Trzymałem dystans od Cary siedząc z nią na kanapie. To był dopiero pierwszy raz kiedy wyszliśmy razem, więc nie chciałem stać się zbyt szorstki. Chociaż wyglądała nieziemsko wtulona w moją bluzę, i mogła wyglądać jeszcze bardziej nieziemsko w moich ramionach, wiedziałem, że nie czuła tego samego co ja.
No, jeszcze nie.
Poparzyła przez swoje rzęsy i uśmiechnęła. Uśmiech, który prawie mnie zabił.

Syknąłem ciąg przekleństw zdając sobie sprawę z tego jak bardzo spóźniony byłem na pierwszy termin. Pieprzona Jamie Nickelson.
Niepewnie chwyciłem gałkę prowadzącą do klasy pierwszego terminu. Pani McAllen. Ta suka miała na mnie i jeszcze spóźniłem się 10 minut do jej klasy, prawdopodobnie nie pomoże mi to w umieszczeniu się w jej książce.

-Ah, panie Bieber. Nie ma tutaj niespodzianki.- mruknęła z goryczą. Uśmiechnąłem się, nie okazując żadnych oznak skruchy. Więc spóźniłem się na poranne ogłoszenia na tandetnym porannym programie naszych szkolnych debili. I co z tego? Wielka sprawa.
-Zajmij miejsce i nie spóźniaj się więcej, żebym nie musiała cię na tym więcej przyłapywać. - syknęła. Reszta nauczycieli pewnie by mnie odnotowała, ale wiem, że wnioski złożone w plikach nauczycieli muszą oni wypełniać i pani McAllen będąc panią McAllen by to zrobić.
Usiadłem na moim stałym miejscu w tyle, gdzie już czekał Chaz. Otoczony przez znajome twarze, zajmujące ławki wokół mnie i Chaza. Moje przybycie w jakiś sposób znaczyło coś dla nich, jak wszyscy przywitali mnie w jeden lub drugi sposób. Położyłem torbę na podłodze.
-Gdzie byłeś, stary? Widziałem cię rano w kawiarni.- wyszeptał kiedy pani McAllen rozpoczęła dzisiejszą lekcję.
-Jamie Nickelson.- odpowiedziałem pokornie i słodko.
-Ładnie, stary.- odpowiedział, klepiąc mnie po plecach.- Włosy nie na miejscu. - pochwalił. Nie, Chaz.
-Nic nie zrobiliśmy. Ona była po prostu protekcjonalną dziwką.
-Jak zwykle.- Chaz zachichotał.- Co powiedziała?
-Nic ważnego oczywiście. Ona ty-
-Spóźniłeś się i rozpraszasz moją klasę.- przejrzała po klasie.
Powoli klasa stawała się większa a ja mniejszy i mniejszy. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. - Gabinet.- syknęła. Jęknąłem zyskując niepotrzebne śmianie się od uczniów. Chaz tylko zachichotał i posłał mi buziaka kiedy wychodziłem z na-miłość-boską diabelskiej dziury.
Mruknąłem kilka wulgaryzmów odnoszących się do pani McAllen. Jest oczywiście pozbawiona życia seksualnego z mężem.

I oto ona.

W świetle jednego z wielu reflektorów przy głównym gabinecie.
Jak anioł w świetle. Zauważyła mój wzrok i potraktowała go jakby był niczym. Pytałem sam siebie jak długo zajmie zanim całkowicie się przede mną otworzy, kiedy będzie się czuła przy mnie zupełnie komfortowo.
Jeśli mógłbym złamać jej bariery, wtedy może wszystko zaczęłoby się układać. Szybko mnie wyminęła, ale nie na tyle szybko by uciec od mojego ramienia.
Pociągnąłem ją na moje kolana, kiedy ułożyłem się wygodnie zaledwie sekundę temu, wtedy gdy na nim usiadłem. Dyszała.
-Justin!- syknęła zyskując uwagę niektórych kobiet będących w biurze, mrugnąłem a one zachichotały i wróciły do pracy. Cara jęknęła- Co ty tu robisz?
-Czego ja tu nie robię?- wywróciła oczami i posłała spojrzenie, z którym wiedziałem, że nie można żartować.- McAllen- odpowiedziałem w końcu.
-Jak przeszedłeś na jej złą stronę, Justin? Jest jedną z najmilszych nauczyciel-
-Ona mnie nienawidzi!- wtrąciłem a ona westchnęła.- Moje oceny spadają w jej klasie, więc zgaduję, że to powód dlaczego nienawidzi mnie częściej.
-Częściej.- zachichotała. Jej włosy były dzisiaj w jasnych lokach. Tak miło kształtowały jej twarz. Cara była opalona. Miała jedwabiście gładką skórę. Moja dłoń spoczęła na jej kolanie. Miała na sobie spódnicę z kwiatowym wzorem i spinkę z kwiatem we włosach. Jej usta były pomalowane na odcień brzoskwini i policzki obsypane kolorem różu.
Była definicją piękna.
Cisza dotarła a Cara zdała sobie sprawę z tego, że wciąż siedzi na moim kolanie. Skoczyła, wciągając gwałtownie powietrze, niezręcznie wkładając kakaowe pasemko włosów za ucho- Cóż, uh...- przełknęła ślinę. Jej rzęsy wydawały się ocierać o policzki, kiedy mrugała. Uśmiechnąłem się na to, jak słodkie to było. -Zobaczymy się?- zapytała. Skinąłem głową.
-Obiad? Czy może chcesz-
-Bieber.- surowy głos pana Barclay...dobra...warczący. Nasze głowy obróciły się w stronę małego człowieka wychylającego się zza drzwi. Uśmiechnął się do Cary zanim potrząsnął głową w moją stronę. Jego wyraz twarzy szybko zmienił się w uśmiech. - Nie możemy trzymać się z dala od kłopotów, możemy, panie Bieber?- zaśmiał się.
Pana Barclay'a dotyczy tylko sport. Byliśmy najlepszą akademią wzdłuż wschodniego wybrzeża jeśli chodzi o wszystkie rzeczy ze sportu czy sztuki dramatycznej. Jestem na szczycie łańcucha pokarmowego, a odnosi się to do sportu; dlatego jestem tu nietykalny.
-Zostawię cię- Cara powiedziała delikatnie. Pokiwałem głową i już jej nie było.
Szkoda, że mnie zostawiła. Chciałbym spędzać z nią każdą sekundę. To co Cara Torres ze mną robi, nie jest normalne.
Nie było nic, choć trochę ważne o rozmowie, którą miałem z panem Barclay'em. Mówił mi o trzymaniu się daleko od problemów aż nagle zmienił temat i zaczął mówić o moim stypendium w Kalifornii. Powiedział mi, że Uniwersytet Południowej Kalifornii jest zainteresowany moim ewentualnym wpisem do koszykarzy.
To samo z Uniwersytetem w Kalifornii, Los Angeles i w Południowej Karolinie i kilka innych szkół, o których udziale nawet nie marzyłem.
Collage nie był moim największym zmartwieniem. Cara nim była.
Dzwonek zadzwonił, kiedy nadszedł trzeci termin. Miałem teraz obiad i jeśli będę miał szczęście, zjem go z Carą zanim ona ruszy ze swoimi przyjaciółmi.
Zauważyłem, że Jamie znowu wychyla się zza jej szafki. Tłum cheerleaderek otaczał ją, gdy mówiła. Złapała mój wzrok i mrugnęła do mnie. Rozejrzałem się dookoła i potrząsnąłem głową.
Jamie Nickelson była łatwą drogą. Cara była tą przeznaczoną.
Jamie Nickelson nie miała nic co miała Cara, i byłem tego pewien.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

... nie wiem czy powinnam powiedzieć coś więcej oprócz przeprosin... bo brak mi słów na moje zachowanie... tak. Jeśli jeszcze macie ochotę czytać będzie mi niezmiernie miło! Bo ja Was tak straaasznie kocham! <3
No to jeszcze się trochę wytłumaczę... na początku nazbierało mi się baaardzo dużo nauki. Nie miałam w ogóle wolnego czasu by to przetłumaczyć...potem święta... o ranyy bardzo mi głupio...potem miałam maaaałe problemy z dostępem do laptopa (hahaha mama). No to chyba tyle!

Co do rozdziału:
kdmncvckanvjknbkekjnvkjvhgwir oni są słooodcy!

Przepraszam za jakiekolwiek błędy ale bardzo szybko to pisałam :)
Jeśli macie jakiekolwiek pytania... to śmiało! :D

Koooocham Was! <3