Westchnęłam, teraz ściskając ołówek.
Moja koncentracja w odniesieniu do tej listy, była poza mną, wmusiłam to tak bardzo do głowy, że teraz nadszedł czas, nic nie mam.
Uwaga wobec tej listy, była tak minimalna, że mnie to zdumiewa. Biorę udział w każdych klasach A.P. Dziwię się, że nie jestem na lunchu A.P. Gdyby istniał.
Jestem wyjątkowo oddana tym wyższych stopniem klasom, z powodu tych wspaniałych ocen, i bezbłędnego zachowania podczas pracy.
15 rzeczy. 15 rzeczy. To jest to.
Zapisać te 15 rzeczy, które chciałabym w swoim 'doskonałym chłopaku' i skończę. Teraz uderzałam ołówkiem o granitowy blat, łososiowa kartka papieru nadal była pusta i naga. Jęknęłam z frustracji.
-Cara, co robisz? - moja matka krzyknęła - Zrobiłam dla ciebie miskę płatków zbożowych, Cara Torres, spodziewam się, że to zjesz- zachichotała, przewróciłam oczami, w odpowiedzi prychnęła- Może powinnam zrobić kubek kawy, 'odciętej' małej miss.- przekomarzała się, przerzucając jej długie kręcone włosy nad jej ramię.
Czy kawa rano jest naprawdę tak istotna?
-Nie będzie żadnego wylewania, pani Torres. Spóźnisz się do pracy.- Amalia, niania, uśmiechnęła się. Włosy Amalii były w schludnych, blond lokach, tak, że nie chcę uwierzyć że są naturalne, z delikatną, różową bluzką i balerinami. Nosiła minimalny makijaż, tak jak zawsze, kiedy byłam młodsza.
Amalia, jest nianią mojej małej siostry, Celeste. Celeste rozwija się na wielu poza szkolnych zajęciach. Jak piłka nożna, gimnastyka, pianino i balet. Jest szczupłą, wspaniałą, małą dziewczynką. Artystyczna i sportowa. Odziedziczyła te mądre, doktorskie geny, które ma nasza mama, również.
Amalia była też moją nianią- ale ja dorosłam, zostałam uczennicą wyższej szkoły i dostałam swoje prawo jazdy. Amalia stała się wtedy nieistotna dla mnie, ale stała się bardzo istotna dla Celeste.
Nigdy specjalnie nie lubiłam Amalii. Zawsze była taka doskonała i piękna. Miała ten węgierski akcent, wyróżniając się- nie że ona tego potrzebowała. I tak już była piękna, miała 19 lat kiedy ze mną zaczęła. Ja mam teram 17.
Ona ma 34 ale i tak jest wspaniała.
Celeste przyczepiła się za Amalię, jej włosy splecione w dwa, gładkie warkocze, po obu stronach głowy. Miała na sobie dziecięcą, niebieską sukienkę, jeansową kurtkę, z parą kasztanowych botków za kostkę, z ćwiekami na czubku butów. Mówiąc,że Celeste była repliką dziecięcych modelek GAP'a byłoby dużym niedopowiedzeniem.
-Dzień dobry, Cara- ocknęła się. Boże, jaka ona jest przygotowana.
-Dzień dobry.-uśmiechnęłam się. Zaczęłam jeść miskę moich płatków Captain Crunch, łyżka za łyżką. Nabazgrałam cechy w moim 'idealnym chłopaku'.
Śpiesząc się, jakoś by mieć tą listę i ruszyć dalej, to były prawdziwe powody, to były prawdziwe cechy. Równie dobrze mogę dać Bieberowi czystą listę, jeśli mam dać mu jedną.
Większy nacisk, szybsze rezultaty. Miałam za mało czasu.
8...co mogę dać do 8-ah! Teraz 9...10...11. Cztery więcej, cztery więcej. Zapisałam do ostatnich czterech, kończąc moje płatki. Muszę umyć zęby i zrobić coś z moimi grobowymi włosami. Byłam ubrana a makijaż był nałożony, ale przysięgam to wygląda jakby szop posadził mnie na pniu by wyciągnąć za moje włosy i zagnieździć dzieci w środku.
-Cara! Cara! - Celeste uśmiechała się, przybiegła do mnie. Obróciłam się do niej, unosząc się nad nią, z wysokości stołku.
-Tak, tak, Celeste? Muszę zrobić sobie włosy, co to jest?
-Paczka z prezentami od tatusia przyszła! Z Arizony! Dostałaś rożową-
-To bardzo fajnie, Celeste.- uśmiechnęłam się, 'odcinając' ją. Zeskoczyłam ze stołka, zabierając moją miskę i dopijając sok do końca.
-Ale nie zapytałaś co ja dostałam, Cara!- Celeste wydęła wargi, idąc za mną z rękami z tyłu.
Westchnęłam: - Co, co? Co Ci dał, Celeste?- zapytałam szybko, kładąc moją miskę do zlewu, kiedy Amalia kończyła śniadanie Celeste.
-Dostałam nowe kredki! Ładne, pastelowe, olejne! Popatrz! Popatrz!- rozpromieniła się, wyrzucając biodegradowalne pudełko kredek olejnych, w jasnych, pastelowych kolorach, za jej plecami. Skinęłam szybko, z przyklejonym uśmiechem. Pokiwałam ponownie.
-To wspaniale kochanie, czemu nie pójdziesz ich użyć!- skrzywiła się, jak zwykle, gdy wyczuwała mój fałszywy entuzjazm. Skinęła głową i wyszła. Czułam się źle, ale naprawdę potrzebowałam wyjść na górę i zakończyć przygotowania.
Mój pokój i łazienka w pokoju zmieniły się w tymczasowe tornado. Gorsze niż Franka Oceana.
Strój? Sprawdzone. Buty? Sprawdzone. Włosy? Sprawdzone. Makijaż, torebka, telefon,książki? Sprawdzone,sprawdzone, sprawdzone i sprawdzone. Czego zapomniałam?
Spojrzałam na biały, złoty zegarek od Marca Jacobsa, zapięty ciasno na moim nadgarstku. 7:15. Cholera. Zbiegłam po schodach. Odgłos moich butów uderzających o białe marmurowe schody, kiedy zleciałam na dół. Wzięłam kluczyki od mojego auta, z miski z kluczami, kierując się do kuchni.
Stuknęłam moją stopą, o podłogę wyłożoną kafelkami, starając się położyć tam palec. O czymś zapomniałam. Przysięgam. Lista. Głupia kawałek papieru, przez który muszę się śpieszyć.
-Moja lista- wymamrotałam- Moja lista...uh, Amalia?- zapytałam. Odwróciła się od kuchenki.- Widziałaś różowy kawałek papieru? Piętnaście linii? Czarne pismo?
-Uh...aktualnie- Amalia zaczęła
-To...? - mała wina, wypełniła jej zawieszony głos. Zamarłam.
-Celeste...- wybelkotałam, odwracając się na pięcie
-Ja nie chciałam!- broniła się. Stała za mną, z papierem zaciśniętym w jej małej dłoni.
-...nie chciałaś co Celeste - wykrzyczałam
-Cóż, chciałam...ale, nie myślałam, że to takie ważne! Więc-
Chwyciłam papier z jej ręki i jęknęłam. Kiedyś minimalnie zapisana kartka, została przekształcona w różowy-puch i gumę balonową. Wielokolorowe serca, nakreślane słowa i uśmiechnięte buźki rozrzucone wzdłuż arkusza.
-Ty...Ty osłodziłaś moją listę! To wygląda ładnie, i-i słodko! Celeste! Jak mogłaś!- to może brzmieć śmiesznie...Krzyczeć na pięciolatkę za ozdobienie mojej listy.
-Wiesz co , nie szkodzi. To nie twoja wina, muszę iść do szkoły.
Zgniotłam listę i wrzuciłam ją do kieszeni spódnicy.
-Przepraszam, Cara! - delikatny głos Celeste zabrzmiał, gdy wychodziłam szybko na dwór.
----
Pierwszy dzwonek zadzwonił, na szczęście nie byłam zbyt spóźniona. Wepchnęłam moje książki do torby. Spojrzałam na moją szafkę, mając nadzieję, że nie zapomniałam czegoś innego. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Celeste wybrała mój kawałek papieru, by wypróbować swoje nowe kredki. Pokręciłam głową na myśl o tym.
Niepewnie zamknęłam moją szafkę, nie będąc pewna czy o czymś nie zapomniałam. Jednak nieważne, ktoś zamknął ją za mnie.
-Dobrze wyglądasz, Torres.- uśmiechnął się. Przewróciłam oczami.- Zrobiłaś coś innego z włosami dzisiaj?- Czy on ze mnie kpi? Moje włosy wyglądały tak źle? Próbowałam, spóźniłabym się!
-Bieber.- ostrzegłam.
-Nie? Nie twoje włosy? Dobra...makijaż? Wyglądasz olśniewająco, Cara. Lżejszy makijaż? To jest to?
-Kim jesteś słodko-mówiący, Bieberze? Huh?- parsknęłam śmiechem. Muszę przyznać, jego wytrzymałość jest dość zabawna.
-Widzę, że twoje uczucia są do wykorzystania, ah Torres?
-Widzę, że twój sarkazm już jest wykorzystany, też. Ah, Bieber?- zaśmiał się, jego usta zapadły w uśmieszek. Nienawidzę tego jego uśmieszku.
-Ale zadziorna, Torres. Kocham to.
-Wiesz co ja kocham?
-Mnie?
-Ha, ty jesteś omylny, jeszcze robisz to żeby mną władać! - pokręciłam głową- Kocham przychodzić do klasy na czas, i nie olewać nauczycieli, Bieber. To jest to co kocham.
-Moja o-my-my-my-mylność? Czy to seksualne określenie Bożonarodzeniowe?*
-Jesteś taki nudny, Bieber. To jest naprawdę przytłaczające.-zmarszczył brwi - To nie jest komplement, kochanie.- wzruszył ramionami.
-Usłyszałem tylko kochanie.- uśmiechnął się bezczelnie. - W każdym bądź razie, odłóż nauczycieli na teraz, Torres. Masz większe równania do rozwiązania.- uśmiechnął się.
-Czy ty nie jesteś tak mądry?
Jego kakaowo- karmelowe oczy połyskiwały w oświetleniu korytarza. Zawsze to lubiłam. Jego oczy. Nie oświetlenie. Miał piękne oczy, ma. Ma także ładną linię szczęki ... i twarz.
Cara. Powstrzymaj się, cholera. To jest to, co się dzieje, kiedy patrzę na dzieciaka.
- Jeśli byłyby zdjęcia za każdym razem, kiedy złapałem Cię na ślinieniu się na mnie, miałbym teraz album.- uśmiechnął się. Cóż, kurwa.
-Wiesz co Justin- o cholera. Medal, podany. Naprawdę podrzucałam dzisiaj piłkę, nie? - Bieber...ja-uśmiechnął się triumfalnie, a moja temperatura zaczęła rosnąć. Nienawidziłam przegrywać, zwłaszcza z nim. Tylko z nim.
Zadrwiłam, przewracając Obróciłam się na bucie i zaczynając iść korytarzem. - Czekaj, Torres. Nie tak szybko.- zaśmiał się- Myślę, że o czymś zapomniałaś?- przygryzłam wargę. - Lista.- uśmiechnął się.
-Racja...o tym...
-Spławiasz mnie jeszcze raz?
Przewróciłam oczami- Mam głupią listę, Bieber.- mruknęłam
-Oh,tak? Zobaczmy, kochanie.- jego głos był ciepły jak intensywna, gorąca czekolada (bo nie mogę porównać tego do kawy) i zmysłowy jak płonąca świeca.
Niechętnie sięgnęłam do lewej kieszeni mojej wzorzystej spódnicy, pozwalając mojemu miękkiemu, kremowemu swetrowi, spaść na moje ramię. Nerwowo przygryzłam wargę, odgniatając papier przed nim. Przekazując go tak wolno, jak to tylko możliwe.
Uśmiechnął się - Moja siostra!- już się broniłam. - Ona ozdobiła to...bez mojej zgody.- wymamrotałam
-Celeste.- uśmiechnął się- Słodkie.- powiedział znowu, nawet nie zadając sobie trudu by to przeczytać. Składa łososiowy kawałek papieru z powrotem, starannie, wkładając do swojej kieszeni, uśmiechając się- Dobrze się uczy.
Mrugnął, odwracając się na jego snickersach Midnight Black, idąc dumnie korytarzem.
Chłopcy tacy jak on są najtrudniejsi do rozszyfrowania. Co ja robię?
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracając do rozdziału i bohaterów:
Dodam je do zakładki z bohaterami.
*KOMPLETNIE nie wiedziałam jak to przetłumaczyć, więc...:)
A gdybym wprowadziła max. komentarzy na następny rozdział? Np. 15 komentarzy = nowy rozdział? Zastanowię się ;)
-Moja o-my-my-my-mylność? Czy to seksualne określenie Bożonarodzeniowe?*
-Jesteś taki nudny, Bieber. To jest naprawdę przytłaczające.-zmarszczył brwi - To nie jest komplement, kochanie.- wzruszył ramionami.
-Usłyszałem tylko kochanie.- uśmiechnął się bezczelnie. - W każdym bądź razie, odłóż nauczycieli na teraz, Torres. Masz większe równania do rozwiązania.- uśmiechnął się.
-Czy ty nie jesteś tak mądry?
Jego kakaowo- karmelowe oczy połyskiwały w oświetleniu korytarza. Zawsze to lubiłam. Jego oczy. Nie oświetlenie. Miał piękne oczy, ma. Ma także ładną linię szczęki ... i twarz.
Cara. Powstrzymaj się, cholera. To jest to, co się dzieje, kiedy patrzę na dzieciaka.
- Jeśli byłyby zdjęcia za każdym razem, kiedy złapałem Cię na ślinieniu się na mnie, miałbym teraz album.- uśmiechnął się. Cóż, kurwa.
-Wiesz co Justin- o cholera. Medal, podany. Naprawdę podrzucałam dzisiaj piłkę, nie? - Bieber...ja-uśmiechnął się triumfalnie, a moja temperatura zaczęła rosnąć. Nienawidziłam przegrywać, zwłaszcza z nim. Tylko z nim.
Zadrwiłam, przewracając Obróciłam się na bucie i zaczynając iść korytarzem. - Czekaj, Torres. Nie tak szybko.- zaśmiał się- Myślę, że o czymś zapomniałaś?- przygryzłam wargę. - Lista.- uśmiechnął się.
-Racja...o tym...
-Spławiasz mnie jeszcze raz?
Przewróciłam oczami- Mam głupią listę, Bieber.- mruknęłam
-Oh,tak? Zobaczmy, kochanie.- jego głos był ciepły jak intensywna, gorąca czekolada (bo nie mogę porównać tego do kawy) i zmysłowy jak płonąca świeca.
Niechętnie sięgnęłam do lewej kieszeni mojej wzorzystej spódnicy, pozwalając mojemu miękkiemu, kremowemu swetrowi, spaść na moje ramię. Nerwowo przygryzłam wargę, odgniatając papier przed nim. Przekazując go tak wolno, jak to tylko możliwe.
Uśmiechnął się - Moja siostra!- już się broniłam. - Ona ozdobiła to...bez mojej zgody.- wymamrotałam
-Celeste.- uśmiechnął się- Słodkie.- powiedział znowu, nawet nie zadając sobie trudu by to przeczytać. Składa łososiowy kawałek papieru z powrotem, starannie, wkładając do swojej kieszeni, uśmiechając się- Dobrze się uczy.
Mrugnął, odwracając się na jego snickersach Midnight Black, idąc dumnie korytarzem.
Chłopcy tacy jak on są najtrudniejsi do rozszyfrowania. Co ja robię?
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję rozdział, ale chyba tylko dla siebie. Nikt nie komentuje. Nie zależy mi na wejściach tylko komentarzach, bo to one mnie motywują. Nie wiem czy w ogóle ktoś to czyta czy wchodzicie tu tylko przez pomyłkę.
Wracając do rozdziału i bohaterów:
Dodam je do zakładki z bohaterami.
*KOMPLETNIE nie wiedziałam jak to przetłumaczyć, więc...:)
A gdybym wprowadziła max. komentarzy na następny rozdział? Np. 15 komentarzy = nowy rozdział? Zastanowię się ;)