I miałam rację. Imprezy licealne są tak straszne jak pogo. Szarpnęłam moim ciałem w lewo, gdy dwójka chłopaków z rulonikami z papieru przyglądnęli się mi, Seanna nie wydawała się tak przerażona jak ja, gdy zauważyłam z jakim wdziękiem przysunęła się.
Seanna założyła tą maleńką, koronkową spódnicę w kolorach tęczy. Jej włosy były w seksownym bałaganie i myślę, że zapomniała o moich, bo ciągle były spięte. Ubrała brzoskwiniową bluzkę z dużym dekoltem, ukazującym jej piersi bogini, których jej zawsze zazdrościłam.
Muzyka była głośno i można było czuć bass w całej okolicy. Na szczęście nikt nie nasłał szczurów na kogokolwiek kto zorganizował imprezę. Seanna znała nazwiska, ja nie. Wszyscy mieli czerwone kubki w rękach i najbardziej przypadkowe przedmioty były porozrzucane wszędzie.
Bita śmietana, pistolety na wodę, piłki plażowe, puszki sody i konfetti. To było jak magiczna wyspa z tandetną muzyką i dużą ilością alkoholu. To było jak domek Barbie.
Drogie samochody ustawione wzdłuż ulicy obok Contry Club na strzeżonym osiedlu. Drogie auta oznaczały, że to była impreza dla 'popularnych'. Wiedziałam, że nie zobaczę tu moich znajomych z AP. Westchnęłam.
Zaczęłyśmy w pobliżu drzwi, na szczęście. Założyłam zabójcze szpilki, które już powodowały ból moich stóp. Byłam w mojej czarnej spódnicy, która była konserwatywna dla dwunastolatki ale puszczalska dla siedemnastolatki.
Skończyłam na przekonywaniu Seanny do założenia szarego topu. W każdym razie, podnosiła i odkrywała mój koronkowy top, który miałam pod spodem. Pomalowała eyelinerem moje oczy i nałożyła mi błyszczyk na usta. Wtedy, przeciągnęła mnie do swojego samochodu, dosłownie przeciągnęła. Czy ona myślała, że ja mogłam sama chodzić w tych butach?
-Dobra, zanim tam pójdziemy chcę żebyś- czekaj.- jej brwi się zmarszczyły- Co z twoimi włosami?- zapytała ze złością.
-Tak je zostawiłaś! Nie powiedziałaś mi, żebym to zdjęła.
-No, znaczy, nie było to w przypuszczeniu panny akademickiego dziesięcioboju (?) ?
-Przypuszczenia są dezaprobatą dla akademickich dziesięcioboistów.
-Palant.- przewróciła oczami. Ostro wyrwała klips z moich włosów i wyrzuciła go do żywopłotu. - Kto wiedział, że masz takie seksowne włosy?- zachichotała. Zmarszczyłam swój nos.
-Dobra, teraz cię ostrzegę.- przerwała, słysząc głośny trzask z domu- To może być naprawdę fajna zabawa, jeśli będziemy trzymać się razem. Ale jeśli cię stracę, prawdopodobnie nie znajdę cię do końca, więc powiem to na wyrost. Miej. Zabawę.- dałam jej uspokajający wzrok, tylko dlatego, że ona dała mi jeden sugerujący.
-Co? Mogę mieć ubaw...
-Tylko mówię, Cara, jeśli się zmieszamy nie chcę, żebyś była nieszczęśliwym, zagubionym szczeniaczkiem przez całą noc.
-Po prostu będę się ciebie trzymać, nie zostawię cię.- wzruszyłam ramionami. Jakie są szanse, że zostaniemy rozdzielone?
Ta mała sprzeczka miała miejsce około 45 minut. I rzeczywiście, zgubiłam Seannę. I rzeczywiście, to nie była moja wina. To był jej społeczno-motyli tyłek, który porzucił mnie po 10 minutach, odkąd wzięła nam trochę punchu z misy i wtedy zobaczyłam ją z jednym chłopaków z jej listy do-zrobienia.
Czy to podczas slajdu cha-cha, w którym wszyscy wypici brali udział, do właścicieli domu, żyrandol był rozbity. Tak czy inaczej, Seanna miała rację. Byłam zagubionym szczeniaczkiem w morzu hormonalnych nastolatków i zdecydowanie nie bawiłam się dobrze.
Zastanawiałam się jak Seannie układało się z jej chłopakiem...i znowu, dlaczego w ogóle się tym przejmuję? Myślałam o tym, jak Justin powiedział, że za bardzo angażuję się w życie innych par i jak powinnam znaleźć swoją własną. Zastanawiałam się, czy powinnam spróbować dzisiaj wieczór, ale jedynym powodem, dla którego Justin chciał bym je miała, było to, że był on jedynym, który chciałby je mieć ze mną.
Moje obcasy stukały o marmurową posadzkę, gdy odeszłam z zawalonego nastolatkami salonu w kierunku napojów, czyli kuchni.
I tak nie wiedziałam co dostanę, chciałam tylko wodę.
Ale oczywiście nie dostałabym wody, więc część mnie nie chciała niepokoić. Próbowałam wszystkiego, przekopując się przez stosy butelek wszędzie w kuchni. Wszystko zostało oznaczone naklejką ABV, więc zdecydowałam nie próbować niczego.
Stado ludzi zapędzonych do kuchni, głośne, nieznośne stado. Moim pierwszym przypuszczeniem byli luzacy, ale nie byłabym w stanie powiedzieć. Spuściłam nisko głowę, nie chcąc zostać zauważoną przez jakiegoś chłopaka z liceum. Prawie pokonałam trudności, kiedy lodowaty, chłodny napój wylądował na moim t-shircie. Pojawiła się mieszanina 'ooooo'- sów, głównie od mężczyzn. Miałam dać wykład temu, który to zrobił, ale zostałam szybko zatrzymana przez jego brązowe oczy.
Czy to było przypuszczenie, że on tu będzie?
-Cholera, tak mi przykro.- rzucił na podłogę pusty już kubek i spotkał mój wzrok- Torres.- mogłam poczuć, że jego oddech zrobił się cieplejszy, tandetny uśmieszek pojawił się na jego ustach- J-ja nie wiedziałem, że będziesz...co ty tutaj robisz?- zapytał z głupkowatym uśmieszkiem. Nie musiałaś widzieć uśmiechu na jego twarzy by wiedzieć, że to robi, można było to poznać po głosie.
Nie wiedziałam, czy być strasznie wkurzoną, dlatego, że moja przednia część bluzki jest kompletnie lepka, czy być oczarowaną jego małym uroczym oszołomieniem w tym momencie.
-Oblałeś mnie punchem, Bieber.- jego twarz zasmuciła się, co nie było moim zamiarem.
-Wiem, przepraszam, mogłem zabrać dla ciebie ręcznik z góry, ale nie widziałem cię. Ale mog- zachichotałam. Dlaczego wokół mnie był nagle taki zdenerwowany. Wiem, że ma tą fiksację na punkcie dania mi miłości w życiu ale całowanie nie zrobi wiele. No, nie zbyt.
-W porządku.- potrząsnęłam głową.
-Więc, to prowadzi mnie do mojego pierwotnego pytania...- zaczął- Jak się tu dostałaś, kochanie?- zapytał, opierając się łokciami o blat. Przewróciłam oczami, jedziemy.
-Seanna.- powiedziałam prosto, krzyżując ramiona na piersiach.- Zaufaj mi, to nie było dobrowolne.
-Widzę, więc myślę, że nie jesteś podekscytowana z tego, że mnie widzisz?- to był typ pytania, na które mam być szczera? Czy typ pytania, na które mam dać fałszywą odpowiedź?
-Jak myślisz?- dałam mu pole, by sam sobie opowiedział. Nie byłam do końca zadowolona, że go widzę, ale jest taki słodki. Więc myślę, że to lepsze niż włóczenie się wokół bezradnie.
-Chyba nie chcesz tu być.- czy to takie oczywiste?- Wydajesz się znudzona.
-Nie piję, więc.
-Nie musisz pić, by się dobrze bawić- zaśmiał się- Musisz się wyluzować, Torres. Założę się, że jeśli by cię z testowali, nie poradziłabyś sobie z tym.
-Nie podoba mi się to.
Przewrócił oczami- Zawsze się bronisz, czy kiedykolwiek się na coś zgadzasz?
-W tym momencie powinieneś znać moją odpowiedź.- uśmiechnął się, potrząsając głową i zaczął iść długimi krokami w stronę kuchni, gdzie jego wszyscy przyjaciele mieli czas swojego życia z farbowaną blondynką w neonowym, różowym staniku, liżąc z niej bitą śmietanę.
-Czekaj - chwyciłam go za łokieć, zanim mógł wziąć następny krok. Uniósł brwi i znajomy uśmieszek pojawił się na jego twarzy. -.. nie ważne.- westchnęłam z przygnębieniem. Potrząsnął głową i zarzucił swoją rękę wokół mnie.
-Chodź, Cara.- powiedział.
-Czekaj, gdzie idziemy?
-Gdzieś, gdzie będzie spokój i cisza.- powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.
Na górze było czysto. Podłogi były wykonane z drewnianych desek a na nich ciemne meble. Ściany były pomalowane na kolor crème brûlée i drogi portrety wisiały na ścianach.
Justin przeprowadził nas przez wiele pokoi, aż w końcu dotarł do pokoju gościnnego. Był fajny, a powietrze świeżo pachniało. Zaświecił światło i zamknął drzwi. Niespodziewanie dom okazał się być naprawdę cichy za zamkniętymi drzwiami.
Justin zaczął zdejmować swoją koszulę. Moje oczy się zdenerwowały.
-Ej, stary, co robisz?- przewrócił oczami.
-Spokojnie. Mam koszulkę pod spodem. Masz.- Rzucił mi swoją czerwono-niebiesko-białą koszulę flanelową. Złapałam ją i zmarszczyłam brwi. - Chcesz być lepka całą noc, czy co, Torres?
-Dobra, odwróć się. - zażądałam surowo.
-Boisz się, nie będzie dla mnie striptizu?- rzuciłam mu spojrzenie, na które w momencie się odwrócił. Uśmiechnęłam się dziewczęco. Ściągnęłam szary, klejący się top i kopnęłam go w bok. Założyłam koszulę i przypięłam rękawy do guzika.
-Jest dobrze. - Justin odwrócił się z przyklejonym do jego muśniętej słońcem twarzy uśmiechem. - Co?
Wzruszył ramionami- Nic, chodź. -skoczył na łóżko, układając się w leżącej pozycji. Skrzyżowałam ramiona z wahaniem.- Daj spokój, Torres.- powiedział.- Nie gryzę.- Uśmiechnął się.
-...chyba, że tego chcesz.- Wymamrotał, ja oddychałam ciężko.- Żartuję! Żartuję!- zaśmiałam się, po czym opadłam na łóżko.
-Co teraz?
-Nie wiem, możemy się zrelaksować. Obejrzeć film czy coś, cokolwiek chcesz kochanie.
To było wtedy, kiedy uświadomiłam sobie coś o Justinie Bieberze, coś czego nie uświadomiłam sobie długo wcześniej. Justin był inny niż wszystkie sportowcy i popularni w naszej szkole. Zawsze był. Każdego innego chłopaka musiałabym chwycić mocna za nadgarstek, gdyby podnosił rąbek mojej spódnicy, może Justin też by tak zrobił, gdybym była inną dziewczyną. Ale nie byłam. Wtedy zaczęłam sądzić, że traktował mnie inaczej niż wszyscy inni.
Bardziej łagodny, bardziej życzliwy. Był niegrzecznym draniem, pewnie. I dziewczyny są dla niego zwykłym obiektem. Więc musiałam zadać sobie pytanie, dlaczego ja? To nie miało znaczenia. Miał numer 8 na mojej liście idealnego chłopaka, odznaczone.
-Hej, mam pytanie...- powiedziałam, podpierając się na łokciu- Czemu lubisz nazywać mnie kochaniem? - nie odpowiedział, po prostu usiadł i chwycił moją rękę.
-Chodź.- powiedział cicho. Chwyciłam za jego rękę i zaczął prowadzić mnie do szklanych drzwi, które otwierały mały balkon.
-Skąd wiedziałeś, że to tu jest?
-Imprezy Candy są warte przyjścia, ale są szalone, więc wędruję po jej domu...- mówił.- ...wiesz, żeby odpocząć.- przytaknęłam. Przyciągnął metalowe krzesło szurając nim po betonowym podłożu i usiadł, opierając nogi na poręczy powyżej. - No, nie stój tak. -zaśmiał się, szarpiąc za moją talię.
Motyle roiły się w moim brzuchu, kiedy błyskawicznie ręce Justina znalazły się na moim brzuchu. Nie mogłam nic poradzić na to uczucie zawrotu głowy. Ponownie siedziałam na kolanach Justina tylko, że byłam na nim zwinięta w kłębek, kiedy on siedział wygodnie. Moje plecy przyciśnięte do jego klatki, ręce zwinięte w kłębek na moich kolanach.
Na zewnątrz było mi zimno, ale ciało Justina było ciepłe, a jego ręce były owinięte wokół mnie, jego ręka słodko pieściła moją, druga ręka bawiła się moimi włosami.
-Wszyscy mówią, jakie wspaniałe i romantyczne jest patrzenie na gwiazdy- zaczął.
- I co?
-To trochę nudne...- zaśmiałam się- To znaczy, szczerze, są ładne i w ogóle, ale nie myślę, że gwiazdy są tak romantyczne.
-Więc, dlaczego ludzie mówią, ze obserwowanie gwiazd jest tak romantyczne?
-No, kiedy ludzie są na randce i patrzą w gwiazdy, myślisz, że oni naprawdę na nie patrzą? - zapytał. No ba!
-Na co innego mogliby patrzeć?
-Na siebie, oczywiście.
Zmarszczyłam brwi- Nie rozumiem.
-Mała panna Zaawansowanego Stażu (?) nie rozumie?
-Nie jesteś zabawny.- mruknęłam. Zaśmiał się dając mi uścisk.
-Nie sądzę, że patrzenie w gwiazdy jest romantyczne, to co czyni je romantycznym to przebywanie z wyjątkową osobą, z którą to robisz. Każde miejsce może być romantyczne, serio. Po prostu musisz być z odpowiednią osobą.
Wkrótce zamilkliśmy. W tym samym momencie myślałam, że widziałam prawdziwego Justina świecącego z gwiazdami. Był znacznie bardziej ambitny niż się wydawał z początku i myślę, że granie fajnego sprawia, że czuje się bezpieczniej. Nie obchodziło mnie to, w każdym razie tak sobie powtarzałam.
Lekki szum imprezy wciąż był słyszalny oraz głośni, pląsający nastolatkowie wokół posiadłości byli również do usłyszenia. I, tak, nie spodziewałam się takich rzeczy, ale czułam się z tym w porządku.
Byliśmy cicho. Naprawdę cicho. Ale to nie było niezręczne, nie było niewygodne. Było spokojnie, i cicho, i spokojnie.
Podniosłam głowę, by zobaczyć srebrzysty półksiężyc przebłyskujący na ciemnym niebie, granatowym płótnie usianym diamentami. Wtedy nagle, jak podmuch świeżego powietrza lub przypadkowe dreszcze, usta Justina szybko znalazły się na moim policzku a następnie szybko zabrane.
Zachichotałam i rzuciłam mu zmieszane spojrzenie- J-ja, ja nie wiem, przepraszam...- powiedział nieśmiało, pocierając kark. Potrząsnęłam głową, kiedy siedział ze spuszczoną głową w zakłopotaniu.
-Chodź tu, idioto.
Nie wiem, ale go pocałowałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
AAAAAA!!! CDJNKBVJHBJHNNKJEWIJRUHGRUBV JARA!!!!
Cześć,
to druga część siódmego rozdziału. Podzieliłam go na dwie, bo pewna osoba nie rozumie dlaczego nie dodawałam rozdziału. Po co proszę o komentarze? Po to żeby wiedzieć, czy to dalej tłumaczyć. No, ale jeśli, ktoś nie pojmuje, że zdarzają się bardzo trudne sytuacje, to nie moja wina. Ja Was tu nie trzymam na siłę. Rozumiem Was również, bo podaję kiedy to ja nie dodam rozdziału, a potem nie dodaję. Przepraszam.
Dobra, przejdźmy do przyjemniejszej części.
POCAŁOWAŁA GO!!!!! KLKCNJLKEJKVVUBUIRRNJVV
Ciężko się to tłumaczyło :/
Także, przepraszam za to, że możecie nie zrozumieć wszystkiego w rozdziale ;D
Za błędy również, bo nie sprawdzałam rozdziału.
Już się biorę za ósmy rozdział :D
KOCHAM WAS!
Kaśka.
Ajjjjjjjjjjjjjj pocałowała go jeeeeej. No no ktoś tu nam dorasta ;P Szybko idzie Justinowi przekonywanie Cary do siebie. ;D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D Szybko tłumacz i dodawaj nie żebym cię pospieszała czy coś ale wiesz. miłego tłumaczenia ;D
OdpowiedzUsuńAwww pocałowała go, coś czuje że będzie tego żałować. Rozdział boski :) Czekam nn <3 @natalusia99
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
O bosz jakie to było słodkie *-*
OdpowiedzUsuńA Justin asdfghgjkjhgfsdgf
Idealni są *-*-*-*
Fantastyczny!!
OdpowiedzUsuń@VeronikaMiriam ♥
Genialny rozdział x
OdpowiedzUsuńKocham xoxo
OdpowiedzUsuńAww jak uroczo *.* pocałowała go, ivhcfdyhkjkj <3 czekam nn :)
OdpowiedzUsuńBOże jak słodko *.* Cara pocałowała Justina. Kocham i czekam nn :*
OdpowiedzUsuń